Zanim podzięlę się zdjęciamu z Sinagpuru Ogrodu Orchidei, to warto zacząć od….
Orchis, syn nimfy oraz satyra, trafił w lesie na festiwal Dionizosa (Bachus). Niestety nadmiar wypitych trunków uderzył mu do głowy i w ferworze zabawy zgubił poczucie zdrowego rozsądku. Przez co za próbę gwałtu na kapłance Dionizosa został bardzo surowo ukarany. Został rozszarpany na kawałki przez Bachanalian. Pomimo, że jego ojciec błagał bogów o jego odkupienie, oni nie przywrócili go do życia, po prostu zamienili go w kwiat – orchideę.
Orchidea jako rośliny kosmopolityczne występuję niemalże na wszystkich kontynentach, jednak tropiki mogą się poszczycić największą różnorodnością odmian, stąd wydaje się naturalnym że Ogród Botaniczny i Orchidei znajduję się w Singapurze. W XIX wieku ogród był kolonią brytyjską, kraju, gdzie praktycznie każdy jest zwariowany na punkcie ogrodnictwa, a czasy Wiktoriańskie były szczególne pod tym względem. Stąd też pomysł zbudowania ogrodu był czymś naturalnym. I tak w 1822 zostaje założony Ogród Botaniczny prze Sir Stampford Raffles. Nic więc dziwnego, że jest on więc typowym ogrodem w stylu angielskim. W tamtych czasach udział w takim projekcie, był znakomitą okazją dla ogrodników zdobywającym doświadczenie w Kew Garden w Anglii, aby wypróbować soje siły w nowym klimacie.
Jak dojechać do Ogrodu
Dotarłam do Ogrodu Botanicznego metrem wysiadając na stacji MRT Botanic Garden, a następnie pieszo udałam się do Ogrodu Orchidei (trzeba kupić bilet wejściowy). Po drodze zaczęło padać więc zaopatrzyłam się w sklepie z pamiątkami w cudownie kolorowy parasol.
To, co zobaczyłam przekraczając bramę wejściową (przed którą jak zwykle uprzejmi Singapurczycy zaproponowali, że zrobią mi zdjęcie zamiast walczyć z selfie, z czego skwapliwe skorzystałam) to ogród raj, idealny w każdej postaci. Same orchidee z natury są doskonałym cudem natury, ale nagromadzenie je w jednym miejscu w otoczeniu wody, korzeni, egzotycznych roślin, które zapełniają tło daje poczucie nieosiągalnego raju.
Wyposażona więc, w doświadczenie pracy w ogrodzie zadałam sobie pytanie, ile godzin i ile osób musiało to pracować, aby stworzyć ten cud natury i go jeszcze utrzymać?
Singapur Ogród orchidei mapa
Każdy zakątek ogrodu, do którego udało mi się zajrzeć zawierał unikalną kompozycję, w której wykorzystywał jak tło rośliny rosnące w strefie tropikalnej. Co więcej nadciągające co chwile deszcze monsunowe i wysoka temperatura pobudzały rośliny do intensywnego wzrostu.
Sezon cytrusów w sklepach trwa praktycznie cały rok. Niestety aby one mogły dotrzeć do Polski, musiały one przebyć długą drogę, do której zostały odpowiednio przygotowane. Po pierwsze, zostały zapakowane do skrzynek nie do końca dojrzałe. Po drugie musiały zostać zabezpieczone konserwatywnymi. W związku z tym, to co kupujemy w sklepach, zamiast zapewnić nam zestaw witamin może też nam szkodzić. Dlatego też chcę Was namówić na uprawę cytrusów w domu, w doniczkach, pojemnikach.
Domowe owoce nie zaspokoją całkowicie waszych potrzeb, ale będą dostępne w momencie, kiedy potrzebujecie skórki cytryny lub pomarańczy do ciasta, do deserów lub innych potraw. Jeśli lubicie gotować to cóż nie jest bardziej wygodnego, niż limonka rosnąca na oknie.
Sama też taką kupiłam
Leila ( Rangpur Lime) Przywędrowała z Indii, aby dołączyć do rodziny cytrusów. Nazywana jest królową zapachu.
Skąd pochodzą cytrusy?
Chińskie zapisy, sięgające dwóch tysięcy lat przed narodzeniem Chrystusa, zawierają informację, o koszu pełnym pomarańczy, które pojawiły się na stole władcy Ta Yu. Na południe Europy zostały sprowadzone przez Aleksandra Wielkiego, około 350 roku przed naszą erą.
Następnie Krzysztof Kolumb zawiózł je na Haiti, a później trafiły na Florydę i do Kalifornii.
Jeśli chodzi o Europę Północną, to rozwój powszechnie dostępnych szklani, którymi szczycił się każdy bogaty ziemianin przyczynił się do uprawiania ich w pojemnikach. Hodowane one są z powodzenie do dziś w szklarniach Wersalu, ale też był uprawiane prze z Izabelę Czartoryską.
Czego potrzebujesz aby uprawiać w pojemnikach w domu
Szperając w internecie trafiłam na ciekawą książkę Darren Sheriff ” How to grow citrus practically anywhere”, i przyznam że prosty poradnik, oparty na doświadczeniu autora zwiera mnóstwo użytecznych wskazówek jak uprawiać cytrusy w pojemnikach.
Od czego zacząć uprawę? Darren, namówiony przez żonę kupił cytrusa na wyprzedaży, nie przupuszczał wtedy, że doprowadzi go to do kolekcji składającej się obecnie ma kilkadziesiąt roślin.
Zainspirowana jego przykładem wybrałam się do najbliżego Leroy Merlin i kupiłam limonkę. Była to najlepiej prezentująca się roślina na tle innych cytrusów. Wstawiłam ją do drugiej donicy, aby mieć możliwość podlewania z jednoczesnym odprowadzeniem wody. W międzyczasie zakupiłam lampę do roślin, aby dostarczyć jej od 6-8 godzin słońca dziennie.
Cytryna Meyera – skrzyżowanie cytryny i prawdopodobnie sztucznej pomarańczy. Przywędrowała na początku 20 wieku do Stanów, odkryta przez Meyera. Podczas dojrzewania jest żółta, a następnie zmienia kolor na pomarańczowy. Wytrzymuje temperatury do minus 20 stopni Celcjusza.
Limonka – możemy je podzielić na dwa typy, pierwszy to małe, kwaśne, z dużą ilością nasion owoce. Do niej należy meksykańska limonka.
Drugi typ zawiera większe owoce, praktycznie bez nasion , jest to Citrus latifolia, odmiana zwana perską lub Taitii. Jest ona bardzo soczysta i niesamowicie kwaśna.
Inną odmianą jest limonka Kieffer, liście są wykorzystywane w potrawach indyjskich, więc warto ją mieć w doniczkowej kolekcji.
Pomarańcze – mówiąc cytrusy pewnie masz je głównie na myśli.
Jest wiele odmian pomarańczy i w zasadzie warto uprawiać te, które są dostępne w sklepie.
Kumkwat – z którym spotkałam się na greckim Korfu, jak znakomita podstawa likieru. Posiada on bardzo małe, słodkie soczyste owoce.
Mandarynki i grejpfruty, które znakomicie znamy. Te drugie, ze względu na rozmiar owoców, mogą być trudne w domowej uprawie.
Doniczki
Nie ma znaczenia czy wykorzystasz plastikową, czy ceramiczną doniczkę. Może to być plastikowe opakowanie po produktach spożywczych. Najważniejsze jest aby miało otwory w dnie, które odprowadzą nadmiar wody. Cytrusy nienawidzą mokrego podłoża, a przede wszystkim korzeni w wodzie. Za to uwielbiają mokrą glebę.
Ja wstawiłam doniczkę w doniczkę, aby mieć możliwość szybkiego odprowadzenia nadmiary wody. Jeśli chodzi o samo podlewanie to cytrusy nie boją się przesuszenia. Widziałam na jednym z programów, że powinno się podlewać jak liście zaczną się lekko zwijać.
Duże doniczki, które wyniesiecie na zewnątrz muszą stanąć na podpórkach, mogą to być małe klocki. Nie mogą zostać postawione bezpośrednio na ziemi.
Jaki rozmiar doniczek ? oczywiście zależy to od rozmiaru drzewka cytrusowego. Powinna ona wystarczyć na dwa lata po przesadzeniu.
Ziemia
Przede wszystkim właściwie ph, które powinno być w zakresie 5.5-6.6, kierujące się w kierunku kwaśnej skali.
Podstawowym składnikiem jest perlit, który można z łatwością kupić w internecie. Ja poszłam na łatwiznę i kupiłam ziemię gotową do cytrusów.
Poniżej podaję przepis jak przygotować samemu dobre podłoże:
Przepis nr 1: 8 części czarnoziemu, 3 części piasku (jest neutralny z ph 7.0), 2 części perlitu i garść torfu.
Przepis nr 2: 5 części kory sosnowej (max rozmiar 2 cm), 1 część perlitu, 1 część czarnoziemu.
Warunki pogodowe
Cytrusy kochają słońce, minimalna dzienna dawka to 6-8 godzin. Latem wystawiamy je na zewnątrz od strony południowej i tak zostawiamy je do jesieni. Nie lubią przemieszczania, obracania.
Zimą chowamy je do środka, ale musi to być pomieszczenie z temperaturą 5-8 stopni Celsjusza, wilgotność 60-75%. Oczywiście dalej musimy im zapewnić odpowiednie oświetlenie. W klimacie Europy Północnej jedynym wyjściem jest zakup lampy do roślin.
Ogrody arabskie przypominają mi pudełko z ukrytym skarbem, zamknięte na zewnątrz, a po otwarciu dosłownie zachwycają.
Może przyczyną były burze piaskowe, a może liczne najazdy plemion koczowniczych, domy arabskie są całkowicie zamknięte z zewnątrz, a jak się wchodzi do środka, to ma się wrażenie że przekraczamy próg raju. Szczególna wrażenie robi ogród w środku, który ma być namiastką raju. Woda na pustyni jest czymś trudno dostępnym, a więc pozwolenie sobie na zbytek, żeby podlewać rośliny jest prawdziwą rozrzutnością, stać tylko na to bogate osoby. W podobny sposób została zbudowana Alhambra.
Alhambra, wspinam się do niej pod górę, po drodze mijając skarpy obsadzone kaktusami i lawendą. Na oknie jednej z kamienic, którą mijaliśmy po drodze spał kot wpasowany w doniczkę ze zwiędłymi roślinami, kolorem namaszczenia przypominał mojego domowego kota. Jak przekroczyłam bramę zobaczyłam tarasy obsadzone śródziemnomorskimi roślinami. Przypomniały mi one renesansowe ogrody, ale być może skojarzenie było całkiem logiczne gdyż woda do nich została doprowadzona rzymskim akweduktem z rzeki Daro.
Dziedziniec Mirtów
Po wejściu do środka zobaczyłam architektoniczne cudo, doskonałe proporcje, koronkowe zdobienie, w środku woda niczym lustro odbijająca obraz. Basen otoczony delikatnym żywopłotem z mirtów .
Ta roślina, którą zaliczyłabym do zbioru roślin sensorycznych, co ciekawe do niedawna była ozdobą wianka panny młodej. Niestety może być tylko uprawiana w doniczce. Jak większość roślin z południa Europy, nie przetrwałaby zimy w Polsce.
Idąc dalej docieram do Patio de los Leones, dziedzińca na środku którego znajduje dwanaście śnieżnobiałych, marmurowych lwów, z których pysków tryska woda. Nie bez znaczenia jest ich liczba, która symbolizuje dwanaście znaków zodiaku.
Generalife Ogród Rajskich Rozkoszy
Miejsce, do którego uciekali władcy od codziennych obowiązków, a może też miejsce schadzek. Jednym słowem jest piękny, najlepiej zachowany ogród średniowieczny. Moim zdaniem jest on bliższy ogrodom renesansowym, niż klasztornemu wirydarzowi. Podzielony na patia, który stanowi niezależność całość. Odkrywałam je, niczym tajemnicze komnaty.
Zwieńczeniem całej wędrówki było Patio de la Acequia, z podłużnym basenem, krzyżującymi się fontannami i zamknięty otaczającymi budynkami.
Zmęczona panującym upałem z przyjemnością zatrzymałam się na chwilę, aby poczuć wilgoć unoszącą się z basenu. Zielone bukszpany pozwoliły odpocząć oczom, a wielobarwna rabata z kwiatów dodała energii, aby iść dalej.
Paryż – Jardin d’Agronomie Tropical – Ogród tropikalny, jest tajemnicą Paryża, gdyż nie znajdziecie na pierwszych stronach przewodników. , Polecam, warto zobaczyć. Wizyta w ogrodzie tropikalnym była dla mnie sentymentalną podróżą do czasów kolonialnych.
Dojazd koleją RER A z centrum Paryża do stacji Nogant Sur Marne.
Nugent Sur Marne –położony na obrzeżach wschodniego Paryża, okolice rzeki Marne znanej z „Cudu nad Marną” pokonania wojsk niemieckich podczas I Wojny Światowej. Określenie to zostało zapożyczone później do „Cudu nad Wisłą”, kiedy polskie wojsko odparło atak Bolszewików na Warszawę.
Paryż Ogród tropikalny został założony na terenach leśnej posiadłości wschodniego Paryża przeznaczonej przez Napoleona III jako tereny rekreacyjne dla mieszkańców. W lipcu 1899 zostaje założony „Le Jardin d’agronome Tropicale” którego dyrektorem zostaje Jean Thadée Emmanuel Dybowski, Jan Dybowski herbu Nałęcz (ur. 20 kwietnia 1856 w Charonne, zm. 18 grudnia 1928 w Mandres) – francuski agronom, botanik i podróżnik polskiego pochodzenia. Syn oficera Powstania Listopadowego.
Paryż ogród tropikalny – Le-Jardin-D’Agronomie-Tropicale Historia
Ogród tropikalny powstał aby rozmnażać rośliny przywiezione z kolonii francuski, między innymi Indochiny (obecnie Wietnam, Kambodża). Dodatkowo był też miejscem wystaw. Z biegiem czasu całość znacznie podupadła, część została przekształcona na szpital dla żołnierzy a też miejscem dla kombatantów.
W związku z tym, że mieszkałam po drugiej stronie ulicy, to mogłam z łatwością udać się na spacer w każdy dzień, wybrałam niedzielę. Jak się domyślacie była to znakomita odskocznia od znanych zabytków Paryża. Okazało się, że jest to także znakomite miejsce dla rodzin na pikniki, więc wszędzie towarzyszyli mi Paryżanie.
W otoczeniu rozrośniętych bambusów i innych roślin przypominających daleki wschód poczułam się jak w dalekiej podróży zagranicznej. A zniszczone budynki skojarzyły mi się z zapomnianym miejscem w dżungli.
Najnowsze komentarze